Informacja o pedofilu wysłana do placówek szkolnych, zawierała nie tylko pełne informacje o sprawcy, ale również o jego ofierze. Jakie może wywołać to skutki i czy można było to przedstawić w inny sposób.
Większość krakowskich szkół, w drugiej połowie lutego otrzymało list, w którym znajdowała się szczegółowa informacja dotycząca osoby skazanej za pedofilię. W nadesłanym przez Wydział Edukacji piśmie, oprócz danych personalnych sprawcy, znajdowały się również dane ofiary. Czy było to dobre działanie? Oczywiście wielu z nas zgodzi się że „tak”.
Jednak matka ofiary obawia się, że syn ponownie będzie przeżywał traumę związaną z tym zdarzeniem. W liście, urzędnicy wydziału – informują również o nieprzyjmowaniu do pracy Pawła J. który dostał wyrok 6 miesięcy więzienia, w zawieszeniu na 3 lata. Dodatkowo, zabronił sprawcy wykonywania zawodu, który w jakikolwiek sposób powiązany będzie z dziećmi. W liście znajdował się również opis sytuacji, w której Paweł J. na jednym z serwisów społecznościowych namawiał do czynności seksualnej – małoletniego chłopca. Oprócz imienia i nazwiska chłopca, w liście była również informacja o odszkodowaniu, oraz powiązaniu sprawcy z ofiarą.
Okazało się że Paweł J. był klerykiem, który znał chłopca dzięki pomocy jakiej mu udzielał w nauce. „Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ujawnione dane synka, co może spowodować ponowne przeżywanie traumy – powiedziała jego matka. Urzędnicy Wydziału Edukacji twierdzą jednak, że nie ma problemu i nie mieli podstaw do ingerencji w pismo, które przyszło z sądu. Po stronie matki i samego chłopca stoją dyrektorzy placówek którzy uważają, że wystarczające było ujawnienie danych sprawcy, natomiast zamazanie informacji o pokrzywdzonym, nie byłoby naruszeniem zawartości listu – przesłanego przez sąd.
No cóż, wydaje się, że wciąż uczymy się jak postępować w sytuacjach, w których nie bierzemy bezpośrednio udziału, ale mamy określoną moc sprawczą, która mogłaby pomóc innym, w ich życiu. To co jest potrzebne, to chwila zastanowienia i zrozumienia sytuacji, tak aby nie była tylko mechaniczną czynnością urzędniczą – ale przede wszystkim ludzką reakcją. Oczywiście można zrozumieć system pracy, polegającym na wykonywaniu określonych czynności, ale musimy również pamiętać o zwykłej empatii, którą wykazali się na przykład dyrektorzy szkół. Jednak co w przypadku urzędników, którzy siedzą za biurkami i decydują często o czyimś życiu? Pytanie może nie należy do przyjemnych, ale jednak jest konieczne, gdyż tylko w taki sposób możemy wpłynąć na otaczającą nas rzeczywistość.