Gminy wprowadzają nowe pomysły jak pozbyć się sześciolatków z przedszkoli i upchnąć je w szkołach wbrew woli rodziców. W całym kraju powstają „oddziały przedszkoli” w podstawówkach.
Wojna wokół sześciolatków rozgorzała kilka lat temu, kiedy rząd wprowadził przepis obowiązkowej nauki w szkole podstawowej dla dzieci sześcioletnich. Obowiązek objął dzieci z rocznika 2009. Rodzice, wbrew swojej woli musieli posłać swoją pociechę najpierw do zerówki w wieku pięciu lat, a rok później do pierwszej klasy. Jednak tuż po rozpoczęciu nauki system zaczął się chwiać. Rodzice i media huczały o nieprzygotowaniu polskich szkół na przyjęcie młodszych dzieci, a także nieprzystosowanie programu nauczania. W tej kwestii do dziś niewiele się zmieniło. Najmłodsi chodzą na lekcje na dwie zmiany – rano lub popołudniami, bo szkoły są przepełnione. Mimo obietnic rządu, nasze dzieci, które zostały wysłane do szkoły rok wcześniej realizują faktycznie stary program przeznaczony dla starszych dzieci. Nic więc dziwnego, że wiele maluchów okazuje się niegotowych na naukę. Z tym jednak muszą poradzić już sobie rodzice – najczęściej sami, w zaciszu własnego domu.
Aż 94 proc. chce do przedszkola
Wspomniany system edukacji w końcu padł i znów wrócono do starych zasad, a mianowicie, gdy władzę objął PiS, dano rodzicom wybór – czy poślą swoje dziecko do szkoły w wieku sześciu, czy siedmiu lat – decyzja zależy od nich. Oczywiście wprowadzonych zawirowań nie dało się odkręcić i nie zmniejszyło to wcale chaosu w szkołach, a wręcz przeciwnie. Dziś mamy klasy, w których są mieszane roczniki. To, że dzieci są na tym samym poziomie bez względu na wiek, jest tylko pobożnym życzeniem. Obecnie rodzice muszą zmierzyć się z nowymi, wcale nie mniejszymi przeszkodami, jakie tworzą im samorządy. Podczas chaosu z sześciolatkami gminy nie budowały i nie pozyskiwały nowych budynków na przedszkola, co teraz odbija im się czkawką. W placówkach nadal nie ma wystarczająco dużo miejsc, dlatego urzędnicy porywają się na coraz to większą kreatywność. Rodzice w większości zostawiają swoje sześcioletnie pociechy w przedszkolu, aby to tam realizowały zerówkę. Tak zdecydowało aż 94 procent społeczeństwa, który od kilku lat pozostaje na podobnym poziomie.
Żeby pomieścić wszystkie dzieci, w wielu miastach w ostatnim czasie zaczęły powstawać tak zwane zamiejscowe oddziały przedszkoli, co w praktyce oznacza otwarcie takiego oddziału w szkole podstawowej. W ten sposób sześciolatki nadal są wysyłane do szkół, tyle tylko, że realizują tam zerówkę. Pomysł budzi kontrowersje wśród rodziców, którzy nie chcą posyłać dziecka do podstawówki, ale są do tego zmuszani, bo gmina oddelegowała „oddział”. W ten sposób, wbrew protestom maluchy często mają kontakt z nastolatkami, korzystają z tej samej stołówki, a nawet toalet. Sytuacji nie polepsza fakt, że szkoły podstawowe są teraz ośmioklasowe.
Niby w przedszkolu, a jednak w szkole
Pojawiły się także wątpliwości pod względem prawnym. Jest to swego rodzaju omijanie prawa – pozwala się rodzicom pozostawiać dzieci w tej samej placówce, jednak przenosi się ją do budynku szkoły. Nie jest to także do końca spójne z przepisami, które określają rygory, jakie musi spełniać budynek mieszczący w swoich murach przedszkole, a niektóre z tych przepisów są inne niż te napisane dla szkół (np. odpowiednia ochrona przeciwpożarowa). To często nie jest do końca zrealizowane, bo budynek nie jest przystosowany.
Jednak nic nie wskazuje na to, aby ten zabieg stosowany przez prezydentów, burmistrzów, czy wójtów szybko został wycofany. Włodarze gmin tłumaczą, że nie mają innego wyjścia, ponieważ nie dysponują odpowiednim zasobem nieruchomości, a obowiązek stworzenia nowych miejsc w placówkach spoczywa na ich barkach.
Co więcej, gminy wręcz zachęcają rodziców, aby posyłali swoje latorośle do szkół wcześniej, promując szkolne zerówki, jednak jak na razie – bezskutecznie.
Po co to w ogóle było potzrebne takie mieszanie i kombinowanie dzieci, co to dało rząd tylko pobawił się dziećmi ciągle zmieniając ustawy, to tylko wpłyneło źle na dzieciaki.
Dzieci się pomieszały, jeden rocznik umie lepiej a ci młosi umią gotrzej i to tez wpływa na dziecka psychike bo mu się wydaje ze jest głupi i nic nie rozumie….
Moje dziecko chodzilo do pięciolatków i potem drugi rok musiało to samo powtarzać bo rząd zmienił znów wówczas ustawę i jednek sześciolatki miały iść do zerówki
No dokładnie a teraz tamte roczniki są mieszane w drugiej klasie sa 8latki i 9latki bo tak to wyszło przez tamte zmiany. edukacja dzieci to nie zabawa tylko maja się uczyc a nie taż mieszać i kombinować roczniki
Z naszymi dzieciakami robią co chcą, mam nadzieje że teraźniejsza ustawa już zostanie, że 8 klas będzie w podstawówce, bo nie chciała bym mojego dziecka do gimnazjum wysyłać.
po co to było w ogóle zmieniac, 6-latki chodziły d zerówki i tak było od zawsze a oni coś namieszali, kombinowali a teraz w klasach dzieci są mieszane, sami nie wiedzieli co chcą
Kosztem naszych dzieci to wszystko było te zmiany. Tak samo jak z gimnazjum było przez pare lat a tu nagle nie będzie, po co było udować te budynki i tyle zamieszania robić.
Mieszaja w głowach i dzieci i rodziców. W sumie dzieci nie zdają sobie do końca z tego sprawy, ale po co to było przez te parę lat wysyłać do 5latków jako już uczeń, szkoda gadać